sobota, 20 czerwca 2015

#6 "Koniec" Lily Evans x Severus Snape

Witajcie! Jest to moje pierwsze drabble. Według moich obliczeń jest tam 100 słów, jednak niewykluczone, że się pomyliłam XD
Miłego czytania ❤
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Blask rudych włosów w słońcu. Głębia zielonych oczu. Piegi rozsiane na rumianych policzkach. Perlisty śmiech wydobywający się z jej gardła. Zawadiacki uśmiech, gdy próbowała mi coś wmówić. Jej małe, delikatne dłonie, w które łapała motyle i trzymała kwiaty. Zawsze była dla mnie oparciem, mimo wszystko. Nie miałem nikogo, tylko ją. Utrzymywała ze mną kontakt, podczas gdy każdy się mną brzydził. Próbowała mnie naprowadzić na dobrą stronę, prawdziwa przyjaciółka. Jedno słowo skreśliło to wszystko. Byłem kompletnym idiotą, powiedzieć coś takiego najważniejszej osobie na świecie.
Teraz odeszła. Odeszła na zawsze. Już nigdy nie zobaczę uśmiechu na jej twarzy.

On ma jej oczy.

piątek, 19 czerwca 2015

5# "Prawdziwy Gryfon" Neville Longbottom x Draco Malfoy


Neville Longbottom nie wyróżniał się niczym szczególnym. Był przy sobie, przez co wiele osób się z niego wyśmiewało. Nie był przystojny, nawet ładnym nie można go nazwać. Ciapa z niego jakich mało. Wszyscy byli szczerze zdziwieni, że został przydzielony do Gryffindoru. Szczególnie śmiał się z niego pewien blondwłosy Ślizgon o nazwisku Malfoy.

Od najmłodszych lat Neville gnębiony był przez Dracona. Fretka śmiała się z niego, wyzywała od najgorszych. Longbottom zawsze uciekał z rumieńcami na policzkach i łzami w oczach.

Jednak od pewnego czasu coś się zmieniło. Teksty Ślizgona stawały się coraz bardziej sugestywne i dwuznaczne. Gryfon też się zmieniał. Z małej ciapy stawał się przystojnym i silnym mężczyzną.

Pewnego razu doszło do starcia między chłopakami. Longbottom upadł, potknął się o postawioną nogę pewnego arystokratycznego dupka. Ów arystokrata zaczął się okropnie śmiać, gdy skończył, powiedział:
-Uważaj na swój tyłek kochasiu, nie stłucz go za bardzo, można go wykorzystać w innym celu- po wypowiedzeniu tego zdania uciekł.

W Neville'u obudził się instynkt Gryfona. Zaczął rozmyślać, dlaczego przez tyle lat pozwalał Malfoy'owi na to wszystko. Rozpoczął poszukiwania. Położy kres tym wszystkim kpinom. Zajrzał do jakiejś pustej klasy i tam też ujrzał Draco obściskującego się z Parkinson. Mopsica pod wpływem spojrzenia Młodego Lwa prędko uciekła. Mężczyźni zostali w pomieszczeniu sam na sam. Ślizgon uśmiechnął się lubieżnie i przygładził pogiętą koszulę. Longbottom zbliżył się do niego i położył ręce po obu stronach głowy Malfoya. Nachylił się i wyszeptał:
-I co teraz zrobisz?

#4 "Ta ostatnia." Harry Potter x Jecząca Marta

Nazywam się Marta i jestem duchem. Brzmi słabo, no nie? Smutna prawda. Jestem najbardziej znienawidzonym duchem mieszkającym w najbardziej znienawidzonym pomieszczeniu w Hogwarcie. Zdaję sobie sprawę z mojego parszywego charakteru, naprawdę. Nigdy nie miałam przyjaciół, nie miałam się komu zwierzyć, a wszystkie moje miłości zawsze były porażkami. Nic dziwnego, że teraz stałam się właśnie taka. Było źle, bardzo źle. Któregoś roku pojawił się w Szkole Magii i Czarodziejstwa ktoś, kto miałam nadzieję, że odmieni mój los.

Pierwszy raz ujrzałam go, gdy razem z tym Weasleyem i mugolaczką Granger warzyli eliksir. Po składnikach twierdzę, że był to wielosokowy. Jego czarne, lśniące włosy zrobiły na mnie takie wrażenie, jak żadne od kilkudziesięciu lat. Były poprostu... Piękne? Nie, to stanowczo za mało. Mimo, że był chudy i w sumie nie było w nim niczego wyjątkowego, poza oczywiście włosami, Harry Potter zawładnął moim sercem.

Kolejne nasze spotkanie przebiegło dość przykro. Hermiona zamieniła się w kota, to był taki przezabawny widok! Nie mogłam przestać się śmiać, miałam nadzieję, że mój ukochany mi zawtóruje. Jednak on spojrzał na mnie w taki sposób, jakbym była czymś obrzydliwym. Poczułam, że się rumienię. Po chwili przypomniałam sobie, że nie mogę się zaczerwienić, przecież jestem duchem.

Moje kolejne nudne dni upływały mi na ciągłym płaczu. Gdzie żeś się podział, miłości moja? Ktoś wchodzi do mojej łazienki. To jacyś chłopcy! Już chciałam ich wyrzucić, jednak zobaczyłam, że jest tam mój Harry. Uśmiechnęłam się w duchu. Zaczął mnie pytać o moją śmierć, może chce podzielić mój los? Jednak nie, on chce tylko uratować tą małą Weasley. W czym ona jest lepsza ode mnie?! Nie życzyłam śmierci mojemu Chłopcu, który przeżył. Nie jestem aż tak okrutna, kocham go tak mocno, że nie mogłabym życzyć mu źle!

Przez cały rok go nie widziałam. Pogrążałam się w jeszcze większej rozpaczy, niż zazwyczaj. W końcu się spotkaliśmy. Co prawda nie była to moja łazienka, tylko prefektów, ale to nie jest ważne! Przyszedł, żeby się wykąpać. Zasłoniłam oczy i starałam się nie podglądać. To było takie trudne. On urósł i stał się bardzo przystojnym chłopakiem. W końcu wszedł do wody, postanowiłam ujawnić swą obecność. Jaki on jest wstydliwy, to takie urocze! Do tego obiecał, że mnie kiedyś odwiedzi, to taki szczęśliwy dzień.

Zapomniał o mnie. Całkowicie. Jestem skłonna mu to wybaczyć, w końcu to zbawca świata. Siedzę na parapecie i patrzę w gwiazdy, noc jest wyjątkowo piękna. Słyszę dźwięk otwieranych drzwi. Najpierw widzę rudą czuprynę. Tuż potem wyłania się czerń pięknych włosów mego wybranka. Ale co się dzieje? Oni się całują. Harry przestań, dlaczego mi to robisz?!

Zawyłam. Zanurkowałam w umywalce z nadzieją, że umrę. Marta, jaka ty jesteś głupia. Przecież nie można stracić życia drugi raz.

niedziela, 1 marca 2015

#3 "Obietnica" Harry Potter x Fleur Delacour


-Stary, patrz jaka laska tam siedzi!
-No widzę Ron, uspokój się.

Czasami naprawdę zadziwiało mnie, jakim kretynizmem może wykazywać się mój drogi przyjaciel. Nawet nie odwróciłem głowy, bo po co. Ostatnio Ron reagował tak na każdą dziewczynę w Hogwarcie. Siedzieliśmy z Hermioną nad jeziorem i usilnie próbowałem się skupić. Naprawdę nie rozumiem tego całego podniecenia związanego z Turniejem Trójmagicznym. Po trzykrotnym pokonaniu Voldemorta już nic mnie nie rusza. Potrzebuję odrobiny spokoju.
Uniosłem lekko głowę i wtedy zobaczyłem ją. Wyglądała zjawiskowo w błękitnym mundurku i rozpuszczonych włosach. Marzę, żeby ich dotknąć, muszą być takie miękkie. Otrząsnąłem się. To przecież wila! One zrobią wszystko, żeby owinąć sobie każdego faceta wokół palca. Ja się nie dam!

Nadeszła uczta z okazji Nocy Duchów. Świetnie, kocham te wielkie uczty w szkole. Oho, Dumbledore wstaje. Przyszedł czas na wybór reprezentantów.
-Reprezentant Beauxbatons: Fleur Delacour!
To ona. Wstała od stołu Krukonów. Zjawiskowo piękna. No nie, znowu się dałem! Ale zaraz. Wydaje mi się, że tym razem było to coś innego. Nie, Potter, nawet o tym nie myśl.
Nagle poczułem, że ktoś szturcha mnie w ramię. O co chodzi? Hermiona szepcze mi po cichu, że muszę iść. Wstaję i kieruję się w stronę bocznych drzwi. Wchodzę do środka i ona tam jest. Nazwała mnie małym chłopcem, o nie! Ale... Chyba jestem skłonny jej to wybaczyć. No nie, Harry ogarnij się!

Przyszedł luty. Czas drugiego zadania. Pokażę tej blondwłosej, że wcale nie jestem jakimś tam małym chłopcem! Stoimy na moście. Jej włosy lśnią w zimowym słońcu. Nie potrafię się skupić na niczym innym, teraz istnieje tylko ona. Dobra, przyznaję się. Głupi zakochałem się w francuskiej piękności. Głupi, debil, kretyn, idiota, matoł!
Wskoczyłem do wody. Płynę. Motywuję mnie myśl, że później znów ją zobaczę. Jako pierwszy dopłynąłem do zakładników. Dlaczego nikogo innego jeszcze nie ma? Dobra, poczekam na nią. Pojawił się Cedric, powiedział, że ona już płynie i zabrał Cho. Kilka minut później pojawił się Krum i szybko uwolnił Hermionę. No dobrze, pozostało mi zaczekać na moją piękność. Minęło pięć minut, dziesięć minut, jej nadal nie ma. Może coś jej się stało i już na brzegu? Niewiele myśląc, uwolniłem Rona i dziewczynkę, która wyglądała na jej siostrę. Szybko wypłynąłem na brzeg. Miałem totalnie gdzieś, że jest po czasie. Liczyło się, że zobaczyłem moją piękność całą i zdrową. Miałem ochotę uścisnąć ją i pogłaskać po tych pięknych włosach. Pobiegła do mnie. Moja piękna, co chcesz zrobić? Ucałowała mnie w oba policzki, chyba dzisiaj los jest mi przychylny.

Dotykając świstoklika po pojedynku z Voldemortem, zastanawiałem się czy udało jej się wydostać z labiryntu całej i zdrowej. Chcę ją zobaczyć teraz, już!

Wygrałem. Nie chcę tego. Cedric powinien wygrać. Nie chcę tej chwały. Nie chcę pieniędzy. Nie chcę sławy, mam jej serdecznie dość. Chcę jednego. Chcę móc dotknąć jej pięknych, błyszczących w słońcu włosów. Czy proszę o tak wiele?

Szedłem razem z Ronem i Hermioną w stronę pociągu. Jeju, chciałbym ją zobaczyć jeszcze ten jeden raz. Hermi poszła pożegnać się z Krumem, zbliżyli się do siebie w tym roku, no kto by pomyślał. Ronald poszedł pogadać z Seamusem i Dean'em. Stałem sam pod drzewem czekając na nich. Nagle zobaczyłem ją idącą w moją stronę. Czyżby los znów się do mnie uśmiechnął? Uśmiechnęła się. Słowa były tutaj całkowicie niepotrzebne. Pocałowałem ją. Moje marzenia się spełniają. Podniosłem rękę i z jak największą delikatnością dotknąłem tych pięknych włosów. Są jeszcze bardziej miękkie niż myślałem. Moja piękna. Odsunęliśmy się od siebie. Musnęła palcami mój policzek. Otworzyła usta i z jej gardła wydobył się melodyjny głos, którego mógłbym słuchać ciągle.
-Jeszcze się zobaczymy, mogę Ci to obiecać.
Odwróciła się i poszła. Wszyscy bogowie tego świata, dziękuję wam! Uśmiechnąłem się i sprężystym krokiem ruszyłem w kierunku pociągu. Zobaczymy się, obiecała mi to!

środa, 25 lutego 2015

#2 "Moja" Neville Longbottom x Luna Lovegood



"Była taka piękna. Taka moja. Wiedziałem to od zawsze. Odkąd tylko zobaczyłem te piękne jasne kosmyki. Szczególnie gdy z rozmarzonym wzrokiem mówiła o tych wszystkich stworzeniach. Nie było dla mnie ważne, czy istniały czy nie. Dla mnie ważna była tylko ona. Jest pełne usta. Jej zarumienione policzki. Jej piękny pojedynczy doleczek. Uwielbiałem patrzeć, jak zjada budyń. Zresztą, mógłbym się jej przyglądać godzinami i nie znudziłoby mi się to. Ona jedyna interesowała się mną. Zawsze mogłem do niej pójść, z dosłownie każdą sprawą. Za każdym razem, gdy na nią patrzyłem, moje serce wręcz wyrywało mi się z piersi. Zawsze ją kochałem, kocham i kochać nadal mam zamiar! To ona. Moja piękność. Moja miłość. Moja Luna Lovegood. Moja..." 

Gdy Luna odczytała te słowa, jej serce zabiło mocniej. Bardzo dobrze wiedziała od kogo jest ten list. Czym prędzej pobiegła do Pokoju Życzeń, ich stałego miejsca spotkań. Wiedziała, że on tam będzie. Po prostu to czuła. W ekspresowym tempie przeszła trzy razy obok drzwi, myśląc "Zabierz mnie do mojego Neville'a". W końcu drzwi się pojawiły. On już tam był. Czekał na nią już od jakiegoś czasu. Niewiele myśląc Luna rzuciła się mu w ramiona ze łzami na policzkach. Longbottom przytulił ją i pogłaskał po głowie mówiąc:

-Moja, już na zawsze.

wtorek, 24 lutego 2015

#1 "Łaska" Harry Potter x Dudley Dursley


Hej Misiaki! ♥ 
Mam na imię Kamila i mam zamiar zamieszczać tutaj chore wytwory mojego mózgu! Jest to pierwsza napisana przeze mnie miniaturka, mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie :3


-Jesteś zdany na moją łaskę.

Gdy Harry Potter wypowiedział te słowa, Dudley Dursley poczuł dziwny niepokój. Nie bał się tego dziwaka. No, może gdy wyciągał ten kawałek drewna. Wtedy Wielkiemu De uaktywniał się instynkt samozachowawczy i wolał nie przebywać w towarzystwie młodego czarodzieja.

Temat Harry'ego Pottera w domu pod Privet Drive 4 omijany był szerokim łukiem. Rodzice nigdy nie odpowiadali Dudley'owi na pytania dotyczące Harry'ego. Zaczynali się na niego wydzierać, jakby zapytał o coś wyjątkowo okropnego. 

Młody Dursley dla własnego bezpieczeństwa wolał nie przebywać w "jego" towarzystwie. Zaczął jeść posiłki w innych porach. Wracał do domu, gdy chłopaka nie było, bądź gdy już spał. Starał się z nim nie spotkać. Unikał go wszelkimi możliwymi sposobami.

Jakiś czas później, pewny siebie potomek Vernona wybrał się do sklepu na rogu ulicy. Czuł się spokojny, wiedział, że Harry spacerował po Magnoliowym Łuku. Nagle poczuł, że ktoś go łapie i ciągnie w wąską uliczkę. Chciał krzyczeć, ale ów tajemniczy ktosiek zakrył mu usta dłonią. Został przygwożdżony do ściany i poczuł różdżkę wbijającą mu się w plecy. Już wiedział kto go trzyma. Harry Potter wymruczał mu do ucha frazę, przez którą zadrżał na całym ciele.

-Przede mną nie uciekniesz Dudley, teraz jesteś zdany na moją łaskę.